Kilka słów o sensie i jego źródłach

Istnieje pewien rodzaj pytań, które zadaje sobie człowiek – i jak sądzę – tylko człowiek, które każdy myśliciel zaliczyłby z pewnością do domeny zagadnień filozoficznych. Są to pytania o sens, takie jak: „Jaki to wszystko ma sens?”, „Jaki sens ma moje życie?”, „Czy życie ludzkie ma w ogóle jakiś sens?”, „Jaki sens ma to co robię?”. Są to, jak twierdze, pytania których źródłem jest specyficzny dla człowieka sposób myślenia: myślenie teleologiczne

Wydaje się również, że sens jest domeną człowieka właśnie ze względu na to, że jest on istotą kulturową, czyli, że na jego byt poza warstwą fizyczną, biologiczną i psychologiczną składa się również warstwa duchowa, czyli kulturowa. Sens jest domeną życia duchowego (kulturowego), a życie duchowe (kulturowe) jest życiem – jeżeli nie sens posiadającym, to w każdym razie tego sensu wciąż niestrudzenie poszukującym. Można więc powiedzieć, że sens jest nie tylko jedną z wielu kategorii bytu duchowego (kulturowego), lecz wręcz jego kategorią definicyjną. Oznacza to więc nie tylko, że człowiek, który żyje i nie nadaje swojemu życiu żadnego sensu, ani nie wierzy w jakiś rodzaj sensu, nadawany życiu ludzkiemu przez innych twórców kultury, sam rezygnuje z potencjalnego duchowego wymiaru swojej egzystencji (pytanie, czy taki człowiek jest w stanie długo żyć, czy nie popadnie w depresje, marazm lub nie odbierze sobie życia); lecz również, że sensu nie należy szukać w żadnej z niższych warstw bytowych, które przecinają się w człowieku.

Byt fizyczny, byt organiczny, lecz również byt psychiczny (który współdzielmy z wyższymi zwierzętami) nie są domenami sensu, a więc zawarte w nich determinacje nie mogą nigdy być same w sobie źródłem żadnego sensu. Sens bowiem jest nierozerwanie związany z przynależnym jedynie człowiekowi sposobem myślenia i działania – myśleniem i działaniem teleologicznym (tj. nakierowanym na cel). Oczywiście człowiek może uznać, że celem (a więc sensem) jego życia jest np. przetrwać za wszelką cenę, a więc uchronić swoje fizyczno-organiczno-psychiczne życie przed zbyt szybkim zakończeniem; jednak nie oznacza to, że w tym przypadku sam jego fizyczno-organiczno-psychiczny byt jest źródłem sensu. Źródłem sensu jest bowiem w tym wypadku ów refleksyjny akt ducha własnego lub cudzego, który doprowadził do uznania, że głównym celem moich działań ma być przetrwanie.

Bez  możliwego tylko dzięki ludzkiej zdolności do refleksji – myślenia teleologicznego czyli myślenia pytającego o cel nie istnieje bowiem żaden sens. Należy więc powiedzieć, że przyroda (jeżeliby oddzielić ją wyraźnie od kultury – choć sama możliwość takiego oddzielenia budzi wiele wątpliwości) nie ma żadnego sensu. Pojawienie się nowego wirusa, a w konsekwencji pandemii, nie ma samo w sobie żadnego sensu. Możemy spokojnie powiedzieć, że jest bez sensu – ale nie w znaczeniu negatywnym, które oznaczałoby nonsensowność, lecz w znaczeniu takim, że kategoria sensu w ogóle nie nadaje się do analizowania tego typu zjawiska samego w sobie. 

Czym innym jest bowiem nonsensowność oznaczająca negację sensu, a czym innym brak sensu, oznaczający że dane zjawisko znajduje się poza jakąkolwiek sferą sensowności, a więc nie można o nim orzec, czy jest sensowne czy nonsensowne. Działania ludzi mogą być sensowne lub nonsensowne. Za nonsensowne możemy bowiem uznać działanie, które z założenia (zgodnie z czyjąś intencją) zmierza do jakiegoś celu, ale różne okoliczności mu towarzyszące lub środki podjęte do osiągnięcia go powodują, że cel ten nie zostanie nigdy osiągnięty.

Dobrym przykładem byłby tu Syzyf, który pcha kamień pod górę: wiemy, że i tak nigdy nie osiągnie on „swojego” celu, jednak on sam robi to mimo wszystko w jakimś celu (i w tym sensie należałoby powiedzieć, że musi mieć choćby odrobinę nadziei na osiągnięcie tego, lub jakiegoś innego, celu). Praca Syzyfa jest nonsensowna, bo (1) jest działaniem, czyli zachowaniem z samej swej istoty nakierowanej  na pewien cel (w tym wypadku: wtoczenie kamienia na szczyt), (2) jest działaniem, które tego celu nigdy nie osiągnie (bez względu na to, czy sam działający zdaje sobie z tego sprawę czy nie). Dlatego właśnie nonsensownymi określamy zazwyczaj działania innych, a jeśli przytrafi nam się uznać własne działanie za nonsensowne to – o ile jesteśmy istotami racjonalnymi (a każdy z nas jest taka istotą przynajmniej w pewnej mierze) – automatycznie  rezygnujemy z kontynuowania go.

Zjawiska przyrodnicze natomiast, same w sobie, czyli nie poddane żadnej refleksji człowieka, nie mogą być określone ani mianem sensownych ani nonsensownych, gdyż znajdują się one po prostu poza sferą jakiegokolwiek sensu: z samej swej istoty nie są nakierowane na żaden cel. Innymi słowy, zjawiska przyrodnicze nie są w ogóle determinowane teleologicznie, lecz jedynie przyczynowo. Możemy pytać o przyczynę powodzi czy epidemii, lecz nie ma sensu pytać o cel powodzi lub epidemii. Człowiek, będący istotą duchową (żyjącą także w królestwie sensu), a więc zdeterminowaną zarówno przyczynowo jak i teleologicznie, ma oczywiście skłonność do pytania się o sens (czyli cel) także tego typu zdarzeń przyrodniczych, ale skłonność ta jest niczym innym jak wynikiem błędu antropomorfizacji świata przyrody. Wydaje się, że również koncepcja Boga jako stwórcy świata, a więc kogoś, kto celowo powołał świat przyrody do istnienia (tworzenie jest bowiem działaniem czyli zachowaniem celowym) jest nierozerwalnie związana z tym poszukiwaniem przez człowieka sensu poza samym sobą. 

Jak należy więc – mając to wszystko na względzie – odpowiedzieć na pytanie o cel ludzkiego życia? Wydaje się, że najsensowniej byłoby  powiedzieć, że życie człowieka ma sens o tyle, o ile sens ten on mu nada. Nadanie sensu swojemu życiu wiąże się natomiast z podejmowaniem przez człowieka pewnych działań. Działanie natomiast jest niczym innym jak zachowaniem nakierowanym na cel.  Życie człowieka ma sens o tyle, o ile wiąże się one z dążeniem do jakichś celów.

Cele jednostka może wyznaczać sobie samodzielnie, lecz może również przejmować od innych. Prawdą jest, że większość celów, którymi kierujemy się w życiu, zostało już wcześniej postawionych przez nam, zdefiniowanych i określonych przez innych ludzi. Ten zbiór celów zawartych jest w tym, co nazywamy kulturą (w szeroki socjologicznym rozumieniu). Kultura jest źródłem celów, ale kulturę tworzą ludzie. Dlatego każdy z nas ma możliwość i zdolność zarówno do samodzielnego wybierania celów z dostępnego już kulturowego residuum (z własnej lub obcej kultury), jak również do tworzenia nowych, dotąd przez nikogo nie postawionych, celów. O ile to pierwsze (czyli samodzielny wybór celów z istniejącego kulturowego residuum) powinno na pewnym etapie życia każdej jednostki stać się normą – mimo, że nie w każdej kulturze tak się działo czy dzieje, nawołują do tego wyraźnie filozofowie egzystencjalni twierdząc, że tylko samodzielnie wybierając cele możemy działać autentyczne; o tyle to drugie – kreowanie zupełnie nowych, nieznanych do tej pory danej kulturze celów – jest domeną nielicznych twórczych jednostek.

Bez względu jednak na to, czy cele, które przyświecają naszym działaniom zostały przez nas samodzielnie wybrane (i/lub stworzone), a nawet bez względu na to, czy w ogóle jesteśmy tych celów świadomi (możliwym, a nawet dość częstym zjawiskiem jest bowiem nieświadoma internalizacja celów kulturowych), życie sensowne to życie, któremu przyświeca jakiś cel lub cele. Z tego to powodu to właśnie najbardziej refleksyjne jednostki  a do tych zaliczyć należy z pewnością filozofów, są najbardziej narażone na różnego rodzaju egzystencjalne niepokoje związane z odczuwaniem braku sensu. To właśnie one dochodzą bowiem prędzej czy później do wniosku, że życie samo w sobie, bez naszego udziału, sensu nie ma. Sens ten należy życiu dopiero nadać: przez samodzielnie wyznaczenie sobie jakichś celów lub poprzez akceptację celów, narzucanych lub proponowanych nam przez tę lub inną kulturę.

Tkwi w tym wszystkim oczywiście pewna dialektyka: człowiek, który dojedzie do wniosku, że jego życie nie ma sensu, sam tego sensu je pozbawia; zaś ten który wierzy, że życie ma sens, sam ten sens mu nadaje. Tak to jednak już jest. A będąc tego w pełni świadomym możemy samodzielnie walczyć z pojawiającym się od czasu do czasu w naszym życiu poczuciem bezsensu. Jedyne, co należy zrobić to postawić przed sobą jakiś nowy cel, a następnie podjąć działanie zmierzającego go jego realizacji.

Podsumowują więc należy powiedzieć, uzupełniając myśl Hanny Arendt, która napisała, że człowiek jest wolny o tyle tylko, o ile działa, że: życie człowieka ma sens o tyle tylko, o ile działa i wierzy w sensowność (celowość) swoich działań.

Komentarze

Popularne posty