O czułości, dyskusji i filozofii
W swoim wykładzie noblowskim Olga Tokarczuk pisze:
"Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości. To ten jej rodzaj, który nie pojawia się w pismach ani w ewangeliach, nikt na nią nie przysięga, nikt się nie powołuje. Nie ma swoich emblematów ani symboli, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości. Pojawia się tam, gdzie z uwagą i skupieniem zaglądamy w drugi byt, w to, co nie jest „ja”. Czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny. Literatura jest właśnie zbudowana na czułości wobec każdego innego od nas bytu." (Fragment wykładu noblowskiego Olgi Tokarczuk)
Myślę, że nie tylko literatura, lecz również filozofia oraz nauka możliwe są tylko dzięki temu otwarciu się na inny byt... nie bez powodu filozofowie, tacy jak Max Scheler czy Nicolai Hartmann uważali, że postawa miłości jest warunkiem możliwości wszelkiego poznawania. Bez przyjęcia postawy otwartości na to, co inne (na nie-ja) możemy co najwyżej tkwić w swoich przed-sądach, kręcić się w kółko w ciasnych ramach tego, co już wiemy, ale z pewnością nie możemy poznawać, a więc przesuwać granic naszej dotychczasowej wiedzy. Poznawanie jest „komunikowaniem się” z innym bytem, ale bez otwartości (czyli tego, co Tokarczuk nazywa czułością, a ja sama zwykłam nazywać po prostu miłością), prawdziwa komunikacja nie jest możliwa.
Również dyskusja, obojętnie jaka - filozoficzna, naukowa, polityczna - nie jest możliwa bez tego, co nasza noblistka nazywa czułością. Należałoby oczywiście dodać do rzeczownika "dyskusja" jakiś przymiotnik np. "prawdziwa", "autentyczna", "rozwijająca", "konstruktywna" czy po prostu "otwarta" lub "swobodna". Znakomity polski filozof, Roman Ingarden, posługuje się w tym kontekście przymiotnikiem "owocna", pisząc w swym znakomitym tekście "O dyskusji owocnej słów kilka" w następujący sposób:
"Wola zapoznania się niejako w oryginale z cudzym stanowiskiem, jest w nauce, a zwłaszcza w filozofii, pierwszym warunkiem wyzwolenia się od własnych przesądów i uprzedzeń, ale zarazem jest też pierwszy warunkiem prawa domagania się, by nasze stanowisko zostało w równie swobodny sposób zrozumiane i przemyślane, jak prawo do tego ma stanowisko cudze. Dopóki nie ma spełnienia tego warunku, tak długo też nie ma swobodnej dyskusji. Dopóki - innymi słowy - nie ma woli współpracy - na równych prawach i przy równym wysiłku i równej rzetelności - przy zdobywaniu wiedzy czy przy wyzwalaniu się od błędów własnych, dopóty nie ma mowy o zrealizowaniu dyskusji naprawdę wolnej i dopóty wszelka dyskusja nie jest właściwie potrzebna, bo jest pozorna." (R. Ingarden, O dyskusji owocnej słów kilka, "Przegląd Kulturalny", 30 XI 1961).
Często podważa się dzisiaj sensowność dyskusji, ludzie przestają wierzyć w owocność dyskusji, którym się przysłuchują lub w których biorą udział na co dzień. Z tego powodu odmawia się też czasem wartości filozofii - tej z dziedzin ludzkiej kultury, która zrodziła się właśnie z odkrycia dialogu jako sposobu przybliżania się do mądrości. Jednak to nie dyskusja, dialog, komunikacja czy filozofia straciły swoją wartość, to ludzie coraz mniej dbają o swoje kompetencje komunikacyjne, nie ćwiczą się w owej czułości, otwartości na nie-ja (nie tylko na innych ludzi i ich poglądy, lecz również na cały otaczający nas świat: naszą planetę, przyrodę, przedmioty itd); oddają się więc głównie pozornym dyskusjom, biorą udział w pozornych rozmowach, imitują komunikację z innym bytem; udają tylko, że coś badają. I właśnie to jest powodem tego, że przyglądający się tego typu pozornym dyskusjom obserwatorzy (lecz często w równiej mierze także ich uczestnicy) tracą wiarę w ich sensowność.
Dyskusja jednak sama w sobie wcale nie straciła na wartości. Podobnie filozofia - jako sztuka krytycznego myślenia. Lecz ta krytyczność musi w równej mierze dotyczyć innego i jego poglądów jak i mnie samego, mojego ja, mojego stanowiska, moich poglądów, przekonań oraz wiedzy. Jak niezwykle trafnie ujął to w swojej książeczce "W obronie filozofii" Josef Pieper: "Być krytycznym to dla kogoś filozofującego nie znaczy w pierwszym rzędzie: dopuszczać do uznawania tylko tego, co absolutnie pewne; lecz dbać o to, aby niczego nie pominąć"(37). Krytyczność jest niczym innym jak właśnie ową otwartością, czułością w stosunku do tego, co inne, tego, co jeszcze niepoznane lub niezrozumiane. Dlatego pierwszym krokiem niezbędnym do poddania czegoś prawdziwej krytyce jest słuchanie, a słuchanie wymaga milczenia. Zarzuca się często filozofii, że milczy, że odmawia udzielenia jednoznacznej, ostatecznej i zdecydowanej odpowiedzi na zadawane jej pytania. Josef Pieper podkreśla jednak wartość tego "filozoficznego milczenia" pisząc:
"Rozumie się samo przez się, że takie milczenie nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek neutralną biernością, ani wcale z niej się nie rodzi. Żywi się ono raczej rozognionym z głębi duszy zaangażowaniem, mianowicie troską i zaniepokojeniem, aby tylko nie uronić niczego z całości rzeczywistości. Nie ma wprawdzie żadnych wątpliwości, że całości tej nigdy nie można będzie ująć w pełni; w żadnym jednak wypadku nie wolno niczego w niej opuścić, zakryć, zapomnieć ani usunąć. Ta otwartość jest naprawdę czymś jak znak rozpoznawczy: wyróżnia ona, jako differentia specifica, kogoś filozofującego." (J. Pieper, W obronie filozofii, 35).
Podobnie więc jak literatura, także filozofia (oraz wszystkie jej córy - nauki), i w równej mierze wszelka (owocna) dyskusja zbudowane są na czułości wobec każdego innego od nas bytu. Jeżeli więc we współczesnym świecie, pomimo powszechnej dostępności najróżniejszych środków komunikacji, odnosimy wrażenie, że coraz mniej jest między nami porozumienia, że coraz więcej nas dzieli niż łączy, że powstaje coraz więcej skrajnych (zamkniętych na jakiekolwiek argumenty z innych stron) stanowisk, to nawoływanie naszej noblistki o ową czułość wydaje się być nie do przecenienia.
Komentarze
Prześlij komentarz